ukryć się tam poza drzewami lasku... Strona początkowa          precyzji          dotykania          ◬ str...          zniszczeniu          14 /...


Wątki W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach e rzeczywisto istnieje gdzie poza poznaniem, a w poznaniu moe doj /lub inie doj/ do skutku tylko ludzkie, obrazowe odbicie tej rzeczywistoci... wybiera midzy kim mdrym i bogatym, a kim ghipim i biednym - ale ycie nie takie opcje nam przedstawia, a poza tym tego rodzaju decyzja nie byaby dowiadczana jako... Po pierwsze, krzywa wytyczona przez sie MLP absolutnie nie moe by w prosty sposb (na zasadzie przeduenia) ekstrapolowana poza zakres danych uczcych... chodzące poza codzienność działanie w gruze stanów amerykańskich rozważano kwedo prawienia jej komplementów i sprawiania między widokiem obiektu postawy a... Teorie maj poza tym zawsze charakter tymczasowy, przejciowy... się uprzedmiotowić, co wykracza poza każdą określoną przedmiotowość... Tymczasem pewnego dnia ku wielkiej radości doktora Dolittle - chociaż starał się ją ukryć i raczej udawać zagniewanego - zjawił się w urzędzie Pyskacz ze... Wreszcie jednak umilkli, śmiertelnie zmęczeni całym tym biegiem, nie mówiąc już o przesuwaniu drzewa i przerażeniu, kiedy Chok-Tawowie chcieli ich torturować... - Zatem??? Pierścień ukryć tuż pod nosem Nieprzyjaciela... drzewa
Newsletter Your E-mail Address:

  Subscribe
  Un-Subscribe



Login here
Uid 
Pwd
            
                     
         

 

Search This Site
two or three keywords

          
Tell a Friend About This Web Site!

Your Email  
Friend's Email
Message

     

                                       

                                                                                                                                     

 
Welcome to ArticleCity.com

W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach


– Cóż to jest?... Czyżby chcieli zająć Puy Noir? Trzeba więc nam rzucić się tam całą masą!
Ale oto znów ku południowemu zachodowi, u stóp tej góry w kształcie miecza, rozwija się
niespodzianie po równinie ogromna masa konnicy.
Ależ oni chcą okrążyć Skałę Dębów – rozległy się głosy – bez wątpienia od strony połu-
dniowej! Gdy zajmą parów, będziemy odcięci od grodu! Nie możemy przecie dać się za-
mknąć! Przeciwnie, niech Cezar przychodzi – zostanie dobrze przyjęty! Nie podejrzewa, że-
śmy tu tak liczni!
– A czy nie lepiej byłoby zaskoczyć go raczej niespodzianie na zakręcie drogi, spadając
nań z góry jak jastrząb?
– Nie! Trzeba nań tu zaczekać i zaatakować, gdy się znajdzie uwięziony z wojskiem w pa-
rowie!...
Tak sprzeczali się gorąco i rozprawiali naczelnicy. Jeden Wercyngetoryks tylko milczał,
pogrążony w zadumie.
– Widzę – rzekł w końcu – jeden legion pod Puy Noir i jeden na Białej Skale; lecz gdzie są
cztery inne? Dlaczego taki ostentacyjny hałas trąb? Cezar lubi wykonywać ataki cichaczem i
niespodzianie... Czemu ci żołnierze pokazują się nam jak gdyby umyślnie i również widocz-
nie się chowają?... Bodajże to jest pozorny atak, a prawdziwy gotuje się gdzie indziej!
– Oczywiście – odezwałem się nagle. Mając bowiem wzrok niezmiernie ostry zauważyłem
już od pewnego czasu coś szczególnego w tej masie konnicy, która tak szumnie i wspaniale
sunęła w dali po równinie, słowa zaś wodza rozjaśniły mi zupełnie w głowie. – Spójrzcie tyl-
ko, czyż to są jeźdźcy rzymscy?.... Jedni jadą zgarbieni, pochylając się prawie aż na szyje
końskie, inni znów odchylają się w tył więcej, niż należy... I, na Kamula!... Dużo tych ruma-
ków ma uszy nazbyt długie!
Wszyscy poczęli teraz wpatrywać się pilnie w ową domniemaną konnicę.
– Życie stawię o zakład, że tam jest więcej mułów niż koni i pachołków niż żołnierzy! –
zawołałem. – Pen-tiernie! To jest pułapka! Baczność!
– Do Gergowii – rozkazał krótko Wercyngetoryks.
W tej chwili od strony Gergowii nadjechał w pełnym galopie król Nicjobrygów, Teutomat,
bez broni, nagi do pasa.
– Rzymianie szturmują miasto! – wołał z daleka. – Zaskoczyli nas przy posiłku południo-
wym! Miałem tylko czas, półnagi, skoczyć na konia, aby pędzić co tchu do was. I patrzcie –
w zadzie końskim sterczy strzała!
Gdy mówił, zgiełk pomieszanych głosów począł dochodzić nas z grodu i z południowego
zbocza góry Gergowii; z zachodniej zaś strony miasta, to jest tej, która była zwrócona do nas,
spostrzegliśmy ludzi spuszczających się na długich sznurach w dół. Ci, którym udało się nie
połamać sobie kości w upadku, zrywali się szybko i pędzili ku nam, z dala już dając znaki
rękami. W mgnieniu oka my, jeźdźcy, byliśmy już na koniach i pogalopowaliśmy po dość
stromych ścieżkach wzgórza, prawdziwie na złamanie karku. I oto jaki widok uderzył nasze
oczy, gdyśmy ujrzeli przed sobą na zakręcie drogi górę Gergowię w całej jej okazałości: po-
łudniową pochyłość pokrywało morze hełmów stalowych, nasz mur sześciostopowy cały był
pokryty mrowiem żołnierzy rzymskich, którzy to wdrapywali się nań z pośpiechem, to zeska-
kiwali, powyżej zaś – u stóp ścian samegoż grodu – cisnęli się tak gęsto, że ziemi i murów nie
było widać pod nimi. W niektórych miejscach tworzyli „żółwią łuskę” ze swych tarcz, wzno-
szących się na kształt piramidy, to znów gdzie indziej wisieli jak gdyby gronami u ścian mia-
sta, tojąc jedni na ramionach drugim i czepiając się rękami szczytów muru. Pod osłoną lasu
103
pila, czyli kopii rzymskich, niesiono długie drabiny i pomimo gwaru słychać było głośne ude-
rzenia toporów o bramy z brązu oraz głośne zawodzenia niewiast, zamkniętych w murach
miasta. Gdzieniegdzie rozlegały się już nawet dzikie okrzyki triumfu... Z wielkiego zaś obozu
rzymskiego wychodziły wciąż nowe a nowe kohorty, biegiem zdążając ku górze i wspinając
się na nią – i to morze żelaza, wznoszące się jak gdyby w chwili przypływu, zatrzymywało się
na krótko przed tamą w postaci owego muru sześciostopowego, następnie wzburzone fale
jego podnosiły się wyżej jeszcze, zalewały przeszkodę i poczynały bić o ściany miasta.
Rozróżniałem doskonale zagłębienie wyrwy, przecinające południowe zbocze góry, i z tej
strony zagłębienia, od Skały Dębów na uboczu, nieco poniżej muru, cały legion rzymski, któ-
ry stał bezczynnie w doskonałym porządku, pewnie jako rezerwa, mając na czele wysuniętą
dość znacznie naprzód, widoczną na występie góry grupę naczelników zapewne, wszyscy
bowiem nosili czerwone płaszcze i wielkie pióropusze u hełmów. Lecz zobaczyłem to
wszystko w krótszym przeciągu czasu, niżeli zdołam opisać – ba! niźli go nawet było trzeba,

 

 


Copyright 2001-2099 - W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach