|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach
Dlaczego podarł zdjęcia? Dlaczego tak długo marzył o swoim małym mieszkaniu? Dlaczego nie pozostał wierny życzeniu matki, która pragnęła, by jej siostra i siostrzenica zamieszkały w willi? Byłoby to o wiele praktyczniejsze: zajęłyby się nim z pewnością lepiej niż pielęgniarka, którą będzie musiał pewnego dnia zatrudnić. Kiedy zapytała go, dlaczego chce się przeprowadzić, odpowiedź ojca była bardzo prosta: “Co ma począć samotny człowiek w tak wielkim domu?” Nic mu nie wspomniała o zaproszeniu siostry i siostrzenicy, tak oczywiste było, że tego sobie nie życzy. I wówczas Agnes pomyślała, że ojciec także zatoczył koło. Matka: przez małżeństwo, od rodziny do rodziny. On: przez małżeństwo, od samotności do samotności. Pierwsze ataki ciężkiej choroby dotknęły go kilka lat przed śmiercią matki. Agnes wzięła wtedy dwa tygodnie urlopu, chcąc spędzić je z nim sama. Ale jej nadzieja się nie spełniła, gdyż matka nigdy nie zostawiała ich sam na sam. Pewnego dnia odwiedzili ojca koledzy z uniwersytetu. Zadawali mu mnóstwo różnych pytań, lecz odpowiadała matka. Agnes w końcu nie wytrzymała: “Proszę cię! Pozwól ojcu mówić!” Matka wpadła w złość: “Nie widzisz, że jest chory?” Kiedy pod koniec tamtych dwóch tygodni ojciec poczuł się nieco lepiej, Agnes odbyła z nim dwa spacery. Jednak podczas trzeciego matka znów im towarzyszyła. W rok po śmierci matki stan zdrowia ojca nagle się pogorszył. Agnes pojechała go odwiedzić, spędziła z nim trzy dni, czwartego umarł. Te trzy dni były jedynymi, które udało jej się spędzić przy ojcu w warunkach, o jakich zawsze marzyła. Mówiła sobie, że się nawzajem kochali, choć zabrakło im okazji, by spotkać się sam na sam, więc i czasu, by siebie poznać. Jedynie między jej ósmym a dwunastym rokiem życia mogła dosyć często przebywać z nim na osobności, gdyż matka musiała zajmować się małą Laurą; chodzili wówczas na długie spacery po okolicy i odpowiadał na jej niezliczone pytania. Wtedy właśnie opowiedział jej o boskim komputerze i o mnóstwie innych rzeczy. Z tamtych rozmów pozostały jej tylko okruchy, podobne do kawałków stłuczonych talerzy, które, dorosła już, usiłowała skleić na nowo. Śmierć położyła kres ich czułej samotności we dwoje. Na pogrzeb zjechała się cała rodzina matki. Ale że matki już nie było, nikt nie próbował zamienić żałoby w stypę i orszak szybko się rozszedł. Zresztą krewni odczytali sprzedaż willi i przeprowadzkę ojca do mieszkania jako ostateczne odtrącenie. Znając cenę willi, myśleli już tylko o spadku, jaki otrzymały obie córki. Jednak notariusz powiadomił ich, że wszystkie złożone w banku pieniądze przypadły towarzystwu matematycznemu, którego ojciec był członkiem-założycielem. Stał się więc dla nich kimś jeszcze bardziej obcym niż za życia. Tak jakby swoim testamentem prosił, by zechcieli o nim zapomnieć. W jakiś czas później Agnes stwierdziła, że jej konto w banku szwajcarskim powiększyło się o znaczną sumę. Pojęła wszystko. Ten człowiek, pozornie pozbawiony zmysłu praktycznego, postępował całkiem sprytnie. Dziesięć lat wcześniej, gdy po pierwszym ataku jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie i Agnes przyjechała spędzić z nim dwa tygodnie, zmusił ją do otwarcia konta w Szwajcarii. Na krótko przed śmiercią przelał na nie prawie wszystkie swoje wkłady, resztę zachowując dla uczonych. Gdyby otwarcie wskazał na Agnes jako spadkobierczynię, niepotrzebnie zraniłby drugą córkę; gdyby przeniósł w tajemnicy całe swoje pieniądze na konto Agnes, nie przeznaczając przy tym symbolicznej sumy matematykom, wzbudziłby niedyskretną ciekawość wszystkich. Najpierw powiedziała sobie, że trzeba się podzielić z Laurą. O osiem lat starsza od siostry, ciągle nie mogła się wyzbyć uczuć opiekuńczych. Ale ostatecznie niczego jej nie powiedziała. Nie ze skąpstwa, lecz z obawy, że zdradzi ojca. Swoim prezentem na pewno chciał jej coś powiedzieć, przekazać jakiś znak, dać radę, której nie miał czasu dać za życia i której powinna odtąd strzec jako tajemnicy należącej tylko do nich dwojga. 5.
|
|
|
|