|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach
Pokonanie Saurona przyniosło krainie wiele lat pokoju. Będąc wprawdzie potomkiem Sindarinów, Amroth żył zgodnie ze zwyczajami Elfów Leśnych i mieszkał w koronach wielkich drzew rosnących pomiędzy wyniosłymi, zielonymi wzgórzami, w okolicy nazwanej później Kerin Amroth. Czynił to z miłości do Nimrodel, którą kochał przez całe lata i nie poszukał sobie innej żony, gdy Nimrodel go odrzuciła. Ona wprawdzie również darzyła go wielką sympatią, był bowiem piękny, nawet jak na Eldara, dzielny ponadto i mądry, wszakże Nimrodel pochodziła z Elfów Leśnych i niechętnie patrzyła na przybycie Elfów z Zachodu, przynieśli oni bowiem ze sobą (jak powiadała) wojny i zniszczyli tym panujący z dawna pokój. Godziła się używać tylko języka Elfów Leśnych, nawet w czasie, gdy wyszedł on już z życia między mieszkańcami Lorien;[59] mieszkała też samotnie nad wodospadami Nimrodel, której to rzece użyczyła swego imienia. Kiedy jednak krasnoludy opuściły Khazadum, a na ich miejsce nadciągnęli Orkowie, hańbą okrywając Morię, Nimrodel samotnie uciekła przerażona na południowe pustkowia [w roku 1981 Trzeciej Ery]. Amroth ruszył w trop, znajdując ją w końcu na skraju Fangornu, którego granice w owych dniach znajdowały się znacznie bliżej Lorien[60]. Nimrodel nie odważyła się wejść do lasu, drzewa bowiem, jak mówiła, groziły jej, a niektóre nawet zastępowały drogę. Amroth i Nimrodel rozmawiali tam długo, aż w końcu wyznali sobie wszystko i złożyli pewne obietnice. - Pozostanę wierna przyrzeczeniu - powiedziała Nimrodel - i pobierzemy się, kiedy zawiedziesz mnie do kraju, gdzie panuje pokój. Amroth przysiągł, że opuści dla niej swój lud (chociaż chwila była po temu zupełnie niestosowna) i poszuka takiego zakątka. - Jednak w Śródziemiu nie ma spokojnego miejsca - stwierdził - i nigdy już nie będzie, a to za sprawą elfów. Musimy poszukać drogi przez Wielkie Morze na pradawny Zachód. Potem opowiedział jej o przystani na południu, gdzie wielu jego pobratymców osiedliło się dużo wcześniej. - Są już nieliczni, jako że większość pożeglowała na Zachód, jednak ci, co zostali, wciąż budują statki i oferują przewóz wszystkim elfom ściągającym do nich, zmęczonych Śródziemiem. Powiada się, że Valarowie w swej łaskawości pozwalają teraz przebyć Morze także i tym, którzy wzięli udział w Wielkiej Wędrówce, nawet jeśli przed wiekami nie przybili do wybrzeży Błogosławionego Kraju i nigdy go nie widzieli. Nie ma co rozwodzić się tutaj nad przebiegiem ich wędrówki do Gondoru. Działo się to w dniach Króla Earnila II, przedostatniego Króla Południowego Królestwa i zamęt panował na jego ziemiach [Earnil II rządził Gondorem w latach 1945-2043]. Gdzie indziej opowiedziane zostało [chociaż te zapiski się nie zachowały], że Amroth i Nimrodel zostali rozdzieleni. Potem Amroth, długo i na próżno szukając ukochanej, zawędrował w końcu do przystani elfów, gdzie pozostała ich już ledwie garstka, mniej niż mieściło się na pokładzie statku, przy czym mieli tylko jedną pełnomorską jednostkę do dyspozycji. Tak i przygotowywali się do odpłynięcia na zawsze ze Śródziemia. Ciepło przyjęli Amrotha, uradowani, że wzmocni on skromną załogę, nie chcieli jednak czekać na Nimrodel, nie wierząc w jej przybycie. - Gdyby wędrowała ku nam przez zamieszkałą część Gondoru - powiedzieli - nikt by jej nie napastował i mogłaby liczyć na pomoc, ludzie z Gondoru bowiem to dobre istoty, rządzą nimi potomkowie dawnych przyjaciół elfów, wciąż władający na swój sposób naszą mową. Góry jednak pełne są wrogich ludzi i złych stworów. Zbliżała się jesień, a wraz z nią silne wichury, niebezpieczne nawet dla statków elfów, przynajmniej jak długo żeglowały jeszcze blisko Śródziemia. Rozpacz Amrotha była wszakże tak wielka, że mimo wszystko odłożyli jeszcze wyprawę na wiele tygodni. Mieszkali w tym czasie na statku, ich domy bowiem na wybrzeżu stały już puste i ogołocone z wszelkich dóbr. Pewnej jesiennej nocy nadeszła wielka burza, jedna z najgwałtowniejszych, o jakiej wspomniano w annałach Gondoru. Nadciągnęła z zimnego Pustkowia Północnego i z wielkim hukiem przetoczyła się przez Eriador, docierając do Gondoru, gdzie uczyniła wiele spustoszeń. Białe Góry nijak nie chroniły przed wietrzną nawałnicą i wiele statków zepchniętych zostało do Zatoki Belfalas, gdzie potonęły. Lekką jednostkę elfów wiatr zerwał z cum, po czym poniósł przez rozszalałe żywioły ku wybrzeżom Umbaru. Nigdy więcej nie słyszano już o niej w Śródziemiu, jednak statki budowane przez elfy na ostatnią podróż nie tonęły, więc także ten musiał widać opuścić Kręgi Świata i dopłynąć w końcu do Eressei. Amroth jednak tam nie dotarł. Kiedy sztorm spadł na wybrzeża Gondoru, świt właśnie przedzierał się przez powłoki gnanych wiatrem chmur. Po przebudzenie Amroth dostrzegł, że statek oddalił się już znacznie od lądu. Krzyknął wówczas w rozpaczy: „Nimrodel!” i rzuciwszy się do wody, popłynął ku ledwie widocznej linii brzegu. Obdarzeni bystrym wzrokiem elfów marynarze długo śledzili jego walkę z falami, aż wschodzące słońce przebiło się przez chmury i jasne włosy Amrotha zalśniły w dali niczym złota iskra. Od tamtej pory nikt, ani elf, ani człowiek, nie ujrzał go już w Śródziemiu. Nie wiadomo też, co właściwie spotkało Nimrodel, chociaż powstało wiele legend tyczących jej losu. Tekst powyższy powstał w zasadzie na marginesie dysputy etymologicznej poświęconej nazwom niektórych rzek Śródziemia. W tym przypadku chodziło o Gilrain, rzekę płynącą przez Lebennin w Gondorze, wpadającą do Zatoki Belfalas na zachód od Ethir Anduin. Jeszcze jeden aspekt legendy o Nimrodel wyłania się zaś z roztrząsania znaczenia cząstki rain. Wywodzi się ona prawdopodobnie z rdzenia ran „wędrować, błąkać się, iść niepewnym szlakiem” (jak w wyrazie Mithrandir czy Rana, słowie będącym nazwą Księżyca).
|
|
|
|