— Sądzę, że nie masz się do czego śpieszyć — odparła Kora... Strona początkowa          precyzji          dotykania          ◬ str...          zniszczeniu          14 /...


Wątki W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach Czego świeży dokument mamy w twej osobie, Cny stobnicki starosto, gdy na uszy obie Słyszy świat odgłos Marsa, który promulguje, Że cię na syna swego prawdziwie... nety, która dawniej była równie zielona jak chissańska stolica Csilla biała, widniały - Czego się dowiedziałeś o planach naszych nieprzyjaciół? -... Mentalno tajgetejska; czy to jest gwny nurt naszej cywilizacji? Duch nasze spoeczestwo oywiajcy? Czy to jest to, czego nard pragnie?S fakty, ktre zdaj... lekarski przez kapana-ascet i do czego musiaa mu suy czasowa tyrania takich paradoksalnychi paralogicznych poj jak wina, grzech, grzeszno,... oryginalnyfragment z dzie Anaksymandra: Z czego bowiem istniejce rzeczy powstaj, na tosamomusz si koniecznie rozpa; albowiem odpacaj sobie... mniejszą wątpliwość w pradawną, w ogóle nie podlegającą dyskusji wyższość swej kultury nad całym dookoła roz- siadłym światem odparłby nie... Masz na myli zawoalowan propozycj czego na ksztat przyjani? zapyta chodnym gosem Malfoy, mierzc go zimnym spojrzeniem szarych oczu... ko do wyskoków, skutkiem czego właśnie najzdolniejsi i najbogaciej uposażeni spośród nas kończą zawsze na jakimś szaleństwie... Sparks Nicholas, Noce w Rodanthe - Proszę bardzo - odparł i przez długą chwilę siedzieli oboje w milczeniu... - Dwadzieścia siedem do osiemnastu - odparła, po czym dodała radośnie: - Zniszczyliśmy ich! A gdzie wy się podziewaliście?- Rozmawialiśmy o samochodach -...
Newsletter Your E-mail Address:

  Subscribe
  Un-Subscribe



Login here
Uid 
Pwd
            
                     
         

 

Search This Site
two or three keywords

          
Tell a Friend About This Web Site!

Your Email  
Friend's Email
Message

     

                                       

                                                                                                                                     

 
Welcome to ArticleCity.com

W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach

— Wykłady na uniwersytetach rozpoczynają się za miesiąc. Musisz odpocząć. Przecież szaleństwem byłby lot teraz, po takim wyczerpaniu. Nie wątpię też, że chętnie zwiedzisz Astrobolid. Szybkości i tak nie możemy zwiększać, dopóki nie przybędzie Engelstern. Możesz więc parę dni pozostać wśród nas.
— Więc nie gniewacie się?
Twarz „szalonego chłopaka" wyrażała taką radość, że uśmiechnęliśmy się wszyscy.
— Gniewać się nie mamy o co — orzekła Kora i zwracając się do Suzy do­dała: — Może zajmiesz się nowym gościem. Bo zdaje się, że poza lekami Willa nie miał od wczoraj nic w ustach.
 
— No cóż — rozpoczęła Kora, gdy młodzi zniknęli za drzwiami dźwigu. — Podoba mi się ten chłopak. Wyznania jego były szczere. Oczywiście, miał on cichą nadzieję, że tą szczerością zyska sympatię, a może i przyzwolenie po­zostania wśród nas, ale nie jest to znów tak wielkie przestępstwo. W żadnym wypadku nie nazwałabym tego wyrachowaniem. Po prostu rwie się do udziału w ekspedycji.
— Będą z niego ludzie — dorzucił Andrzej. — Jeśli znajdzie się pod opieką doświadczonych kolegów, w zwartym zespole...
— Na przykład w naszym — wypalił niespodziewanie Renę, stawiając sprawę otwarcie.
— Tak — potwierdziła Kora. — Trzeba się zastanowić, czy nie zostawić go wśród nas.
— Poza tym, kto weźmie na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo „szalonego chłopaka", gdyby miał znów lecieć ku Ziemi miliardy kilometrów w tej łupinie — dorzuciłam swoje trzy grosze. — Zresztą z każdą sekundą oddalamy się od Słońca niemal o 3000 kilometrów. Wkrótce będzie musiał startować spoza Układu Słonecznego.
— Moim zdaniem, udział w wyprawie wpłynąłby na niego korzystnie — stwierdził Summerbrock. — A że będzie z niego wartościowy pracownik na­ukowy — nie ma wątpliwości.
— Proponuję, abyśmy się jeszcze nad tym dobrze zastanowili — stwierdził Andrzej. — Zbyt mało go znamy. W czasie pięciu czy dziesięciu dni, jakie pozostały do przylotu Engelsterna, zorientujemy się, czy jego słowa znajdą potwierdzenie.
Dyskusja zakończyła się bez podjęcia decyzji. Sprawę przyszłości Kaliny miały rozstrzygnąć najbliższe dni. Chłopak oczywiście niczego się nie spo­dziewał i w miarę jak zbliżał się ustalony termin odlotu, smutniał coraz bardziej.
Chociaż szansę jego rosły, utrzymywaliśmy go w przeświadczeniu, że musi odlecieć. Dopiero pod koniec tygodnia zapadła decyzja. W tym samym dniu nadeszła wiadomość od Nyma Engelsterna, o którego już nie na żarty zaczęliśmy się niepokoić. Okazało się, że jego krótkodystansowa rakieta nie miała urządzeń do łączności na tak dużą odległość i musiał korzystać z pośrednictwa stacji ziemskich.
Idę waszym szlakiem z prędkością 4800 km/s względem Słońca. Czy wyjasniono nieporozumienie z moim sobowtórem? — brzmiały słowa depeszy. Dalej na­stępowały dane cyfrowe dotyczące położenia.
Nadaliśmy natychmiast odpowiedź:
Czekamy na ciebie z niecierpliwością. Pokój twój wolny. Sprawa sobowtóra wyjaśniona. Przybył nam jeszcze jeden członek ekspedycji.
NA PROGU ŚWIATA TRZECH SŁOŃC (Ze wspomnień Daisy Brown)Proxima Centowi - sto trzy fiesty pierwszy rok wyprawy Astrobolidu
 
Nigdy nie chodziłam po Ziemi, a jednak' tęsknię za nią. Wiem, że jest bardzo piękna... Od kiedy poznałam prawdę o niej — obraz ojczyzny moich przodków nie opuszcza mnie ani na chwilę.
Jestem córką wielkich i pustych przestrzeni. Urodziłam się w Celestii i w jej almeralitowych ścianach spędziłam pierwsze dwadzieścia pięć lat mego życia.
Spośród ludzi, z którymi się stykałam w tamtych odległych czasach, niewielu pozostało dotąd przy życiu.
Dawno już temu, może przed półwiekiem, umarł wielki obywatel Celestii — William Horsedealer. Przed kilkunastu laty rozstali się ze światem moi najbliżsi przyjaciele, Stella Summerson i Bernard Kruk, których — jak to w roku przebudowy Celestii przepowiedziała Kora Heto — Ziemia znów zbliżyła do siebie. Gdy o tym myślę, tak mi żal, że się już nie zobaczymy. Jakże dawno temu, pod koniec dziesięciolet­niego dyżuru, wysłałam ostatni list telewizyjny do Stelli... Teraz pozo­stały tylko ich dzieci. Ale czy spotkam się kiedyś z nimi twarzą w twarz?... Chyba nie doczekają mego powrotu na Ziemię.
Żyje jeszcze Tom Mallet, lecz jako członek Najwyższego Kongresu Federacji Amerykańskiej pochłonięty bez reszty sprawami międzyna­rodowymi, rzadko daje znać o sobie.
Już blisko sto dwadzieścia osiem lat minęło od dnia, w którym opuści­łam Celestię, aby polecieć wraz z Deanem w daleką drogę do Alfa Centauri.
Wiem dobrze, że niezadługo jedynymi dziećmi Celestii będziemy my dwoje. Gdy o tym myślę, ogarnia mnie uczucie żalu za tym, co odeszło w przeszłość:
za Celestią, rodzicami, którzy umarli, gdy miałam osiemnaście lat, za serdecznym uśmiechem Bernarda Kruka i ogniem oczu Williama Horsedealera...
Czy jest to tęsknota za tamtymi dniami młodości, wypełnionej marzeniami, a pełnej gorzkich rozczarowań?... Chyba nie. O ile pełniejsze i bogatsze od wszystkiego, co wówczas mogła wytworzyć egzaltowana wyobraźnia, jest nasze obecne życie.

 

 


Copyright 2001-2099 - W gniewie człowiek z łatwością zdobywa się na czyny, przed którymi wzdragałby się w normalnych warunkach